Przejdź do informacji o dostępności Przejdź do strony głównej Przeskocz do menu Przeskocz za menu Przeskocz do głównej treści Przejdź do mapy strony

Owoce i warzywa

W Łącku, bardziej znanym z wyrobu śliwowicy, uprawa jabłek trwa już od XII wieku. Dawniej suszone jabłka z Łącka znane były w wielu krajach europejskich. Dziś łąckie owoce to prawdziwy małopolski rarytas. Wyrazisty smak i zapach oraz wyjątkową soczystość jabłka łąckie zawdzięczają mikroklimatowi Kotliny Łąckiej. Ich „rumieniec” jest wyraźnie mocniejszy od jabłek nizinnych. Znakomicie nadają się również na owocowe soki.

Sadownictwo raciechowickie ma bardzo długą tradycję. Sady na terenie gminy Raciechowice zostały wymienione już w I połowie XIX wieku. W zapisach właściciela dworu Komorniki pana Finka z 1830 roku znajduje się informacja o sprowadzeniu drzew owocowych z Królewca. Najstarsi mieszkańcy gminy pamiętają przekazy swoich dziadków oraz same ogrody z nasadzeniami drzew owocowych w dużych gospodarstwach rolnych. Gospodarstwa takie nazywano „sadami”.

W dworach rodzin Bujwidów i Roupertów z Raciechowic i Czasławia grunty były obsadzane drzewkami jabłoni w odmianach Kalinka Czerwona, Kulon, Cezar Wilhelm, Gołąbek oraz Landsberska. Sadzono również wiśnie, grusze, morwy białe i czarne. Pionierzy sadownictwa sadzili pestki owoców jabłek, aby po wyrośnięciu drzewka można je było zaszczepić. Drzewa jabłoni charakteryzowały się bardzo dużą wysokością. Jabłka z dworów były pakowane pojedynczo w serwetki lub papierki i wysyłane do Wiednia. Część owoców przeznaczono na susz, marmoladę i powidła. W pamiętnikach rodziny Banachów z miejscowości Mierzeń znajdujemy umowy z 1947 roku, kiedy to ówczesny właściciel zamówił 200 sztuk drzewek owocowych. Intensywne zakładanie sadów rozpoczęło się w latach 50. ubiegłego stulecia i trwa do dzisiaj. W chwili obecnej na terenie gminy Raciechowice znajduje się 1000 hektarów upraw sadowniczych (1 milion 600 tysięcy drzewek), w tym 800 hektarów stanowią same jabłonie, a reszta to owoce miękkie (aronia, agrest, porzeczka czarna i czerwona, a także grusze i śliwy). Obecnie przy każdym raciechowickim gospodarstwie są sadzone jabłonie coraz bardziej nowocześniejszych odmian.

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych – 24.04.2006 r.

Gmina Iwkowa słynie z czystego powietrza i wyjątkowego podgórskiego położenia. Takie warunki glebowo-klimatyczne sprzyjają uprawie drzew owocowych. Tradycje sadownicze na terenie gminy Iwkowa sięgają XVI wieku. Również tradycja suszenia owoców jest głęboko zakorzeniona w świadomości mieszkańców i przekazywana jest z pokolenia na pokolenie.

Pierwotnie najczęściej suszono śliwy, z czasem zaczęto suszyć też jabłka i gruszki. Do przygotowania susorek iwkowskich potrzebne są owoce: gruszy, jabłoni, śliwy. Do przygotowania gotowego produktu najlepiej nadają się owoce ze starych odmian drzew owocowych. Owoce powinny być świeże, czyste, dobrej jakości, zebrane prosto z drzewa, bez żadnych widocznych uszkodzeń, które mogłyby spowodować psucie się owoców. Owoce suszy się w tradycyjnej dwukondygnacyjnej suszarni opalanej sezonowanym, suchym drewnem liściastym. Najlepsze jest drewno bukowe, dębowe, grabowe oraz drewno pozyskane z wycinki starych drzew owocowych. Niedopuszczalne jest drewno żywiczne z drzew iglastych. Kilogram suchych owoców otrzymywany jest z 4-5 kilogramów świeżych owoców. Każde z poszczególnych owoców suszy się osobno, wykorzystując identyczną technikę suszenia, jednakże różny czas obróbki termicznej w zależności od rodzaju owoców. Owoce suszy się przez kilka dni, mieszając je regularnie, co ma pomóc w równomiernym wysuszeniu i podwędzeniu owoców. W procesie suszenia dymem owoce zyskują niepowtarzalny aromat oraz na długo zachowują swój smak. Suszone owoce są niezwykle zdrowe ze względu na wysoki poziom błonnika oraz witam i mikroelementów, których brak owocom świeżym. Promocja susorek iwkowskich odbywa się podczas „Święta Suszonej Śliwki”, które odbywa się rokrocznie na terenie gminy Iwkowa.

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych – 26.08.2013 r.

Lokalna legenda z okolic Laskowej mówi, iż nieznany już dziś z nazwiska proboszcz zadawał swoim parafianom jako pokutę za grzechy sadzenie drzew śliwy. Drzewa dobrze owocowały, a gospodarze zaczęli wykorzystywać śliwy do produkcji śliwowicy. Aby temu zapobiec proboszcz ogłosił, że śliwy nadal trzeba sadzić, ale owoce obowiązkowo poddawać suszeniu. Okazało się bowiem, że suszonych dymem śliwek nie da się przerobić na śliwowicę... Tradycja zapoczątkowana przez proboszcza jest kontynuowana do dzisiaj. Ojcowie i synowie nadal sadzą, suszą i sprzedają śliwki. A o tym, jak długa to tradycja, świadczy chociażby nazwa wsi Sechna: „sechnie” znaczy tyle, co „suszenie”.

Suska sechlońska to dziś jeden z symboli Małopolski, gdzie jesień pachnie jak suszona śliwka. Jak czytamy w dokumencie rejestracyjnym, „charakteryzuje się elastycznym, mięsistym miąższem i pomarszczoną, lepką skórką w kolorze ciemnogranatowym przechodzącą nawet do czarnego. W smaku suska sechlońska jest lekko słodka z posmakiem i aromatem wędzenia”. Sposób przetwarzania owoców od lat pozostaje ten sam.

Owalny owoc z miękkim i soczystym miąższem, pokryty szadzią, która chroni owoc przed wyschnięciem. Suszenie śliwek w Gminie Łukowica wiąże się z ponad 100 – letnią tradycją, świadczą o tym suszarni znajdujące się na terenie Gminy.

Notatki w księgach gospodarczych wskazują, iż sady śliwowe były i są nadal częścią krajobrazu terenów rolniczych. W latach 40. i 50. prawie przy każdym gospodarstwie domowym spotykało się tzw. „suśnie”. Umieszczano je zwykle ze względu na bezpieczeństwo z dala od reszty zabudowań, gdzieś na końcu sadu, czasem pod lasem lub pod wąwozami, zwanymi na tutejszych terenach „paryjami”. Suszarnie owoców wykonywane najczęściej we własnym zakresie i z łatwo dostępnych materiałów, wpisały się na stałe w krajobraz regionu. Usytuowane najczęściej poniżej poziomu gruntu paleniska, wykonywane były niejednokrotnie z kamieni oraz gliny i nakrywane kamienną płytą. Miało to ogromny wpływ na proces suszenia, ponieważ wolno stygnący kamień długo utrzymywał podwyższoną temperaturę. Całość przykrywano dość szczelnie deskami, aby zatrzymać przepływające gorące powietrze. Budowlę zabezpieczał najczęściej jednospadowy dach schodzący nisko do ziemi, ustawiony od strony nawietrznej. Chronił on nie tylko samą suszarnię i pracujących przy niej ludzi przed warunkami atmosferycznymi, ale zapobiegał także nadmiernemu rozpaleniu ognia przez silne, jesienne wiatry. Proces suszenia, zależny od wielkości i dojrzałości owoców, ich ilości oraz odmiany, trwał od 1 do 1,5 doby. Jeżeli chodzi o śliwki najczęściej suszono owoce węgierki. Mimo że produkcja suszonych śliwek była traktowana przede wszystkim jako dodatkowe źródło dochodu, to w gospodarstwie domowym często korzystano z tego specjału, czy to jadając go na surowo, czy też używając jako dodatku do różnych potraw, m.in. krupniku czy bigosu. Do dnia dzisiejszego smak suszonej tradycyjną metodą, niekonserwowanej chemicznie śliwki, nie da się porównać z niczym innym. Zaś spacer w rześki, jesienny wieczór przez wieś osnutą dymem przesiąkniętym zapachem suszonych owoców, zapada w pamięć na bardzo, bardzo długo.

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych – 27.11.2006 r.

Owoc złożony, który w zależności od gatunku i odmiany cechuje się różną wielkością, kształtem, barwą oraz siłą zrośnięcia z dnem kwiatowym.

Kształt: kulisty, owalny, stożkowy lub wydłużony.

Rozmiar:w zależności od gatunku i odmiany, jak również warunków uprawy, owoce malin mogą mieć różną wielkość – od drobnoowocowych do wielkoowocowych.

Kolor: uzależniony jest od gatunku i odmiany, może być czerwony, żółty lub czarny.

Konsystencja: owoc miękki

Smak: owoce są aromatyczne, soczyste i smaczne. Wykazują smak od kwaskowatego do słodkiego i mają swoisty zapach.

Tradycja: Polska od kilku lat zajmuje czołowe miejsce w produkcji malin. W 2013 r. wg danych GUS osiągnięto wynik 100 tys. ton. Osiągnięcie tak wysokiego poziomu produkcji możliwe było dzięki wprowadzeniu do uprawy odmian przystosowanych do wzrostu i uprawy w polskich warunkach klimatycznych. Polski, pionierski program hodowli twórczej i zachowawczej maliny powstał z inicjatywy znanego i cenionego na całym świecie hodowcy – dr inż. Jana Danka. Został on zapoczątkowany w 1979 roku w Sadowniczym Zakładzie Doświadczalnym w Brzeznej, należącym do ISK w Skierniewicach i trwa do dnia dzisiejszego. Głównym kierunkiem hodowli od początku lat 80-tych była malina tradycyjna owocująca na pędach dwuletnich, a także malina owocująca na pędach jednorocznych, tj. jesienna lub powtarzająca owocowanie. Już pierwsza dekada hodowli przyniosła sukcesy w postaci cennych odmian cieszących się uznaniem w kraju i zagranicą. Należały do nich następujące odmiany: Beskid – malina tradycyjna o silnym wzroście i średnio późnym terminie owocowania, dużych lub średnich, wydłużonych owocach, barwy czerwonej z połyskiem; Litacz – krzew o silnym wzroście, wcześnie owocujący, owoce są średniej wielkości, o kulistym kształcie, czarne, z silnym omszeniem; Polana – odmiana powtarzająca owocowanie, lecz owocująca głównie na jednorocznych pędach, plenna, owoce duże lub średniej wielkości, żywoczerwone, z połyskiem; Laszka – odmiana tradycyjna o wczesnym terminie owocowania, dużych lub bardzo dużych owocach, wydłużonych, barwy żywoczerwonej, z niewielkim omszeniem; Nawojka – malina tradycyjna o dużych lub średnich owocach, szeroko stożkowatych lub kulistych, czerwonych, nieco omszonych; Poranna Rosa – charakteryzuje się kulistymi, średniej wielkości owocami barwy żółtej. Jest to odmiana powtarzająca owocowanie. Lata 90-te to kolejne sukcesy SZD z Brzeznej owocujące powstaniem nowych odmian malin. Polska hodowla maliny jest jednym z największych tego typu przedsięwzięć w Europie. Odmiany te od kilkunastu lat cieszą się powodzeniem, zarówno wśród amatorów, jak również plantatorów, a odmiana Polana znajduje się w czołówce odmian najczęściej uprawianych w świecie. Dowodem dużego powodzenia odmian malin z Brzeznej są liczne artykuły w czasopismach branżowych i naukowych, jak również portalach internetowych, zarówno polskich jak i zagranicznych, gdzie są one opisywane i polecane.

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych w dniu 16 stycznia 2015 r.

Dolina Dunajca to jeden z najcieplejszych terenów w Polsce, a występujące tam powodzie naniosły wartościowe namuły rzeczne, dzięki którym tamtejsze gleby stały się żyzne. Plantacje Pięknego Jasia wpisały się już na stałe w krajobraz Doliny Dunajca, a fasola pod różnymi postaciami stanowi ważny element regionalnej kuchni. Fasola Piękny Jaś z Doliny Dunajca wyróżnia się dużymi nasionami, wysoką zawartością magnezu, słodkim smakiem, delikatną strukturą i konsystencją, cienką i miękką skórką oraz krótkim czasem gotowania.

Fasola karłowa, biała, gładka, podłużna, jednolita w kształcie, z ciemnym wiśniowo-czerwonym znamieniem wokół znaczka (po stronie brzusznej), kształtem przypominającym piastowskiego orła.

Kształt: Nasiona owalne, podłużne, w przekroju nieco spłaszczone. Nasiona białe, błyszczące.

Wielkość: Nasiona o długości 15-20 mm, w przekroju 8-10 mm.

Konsystencja: Nasiona suche są twarde i śliskie.

Smak i zapach: Typowy dla fasoli.

Barwa (zewnętrzna i na przekroju): Nasiona białe, błyszczące. Znamię „orzełka” w okolicy znaczka, od strony brzusznej nasiona ma barwę wiśniowo-czerwoną. W przekroju barwa jasno-kremowa. Masa tysiąca nasion wynosi około 640 g.

Tradycja, pochodzenie oraz historia produktu: Polska fasola z orzełkiem ma niezwykłą i długą historię. Już na pierwszy rzut oka wywołuje zdumienie i urzeka kształtem. Jej białe nasiona natura ozdobiła oryginalnym znamieniem w kolorze wiśniowo-czerwonym w kształcie „orzełka”. Co więcej, na niektórych ziarnach, nad orzełkiem, występuje niewielka plamka, przypominająca koronę polskiego godła. Według przekazów ustnych na Sądecczyznę fasola trafiła z dawnych kresów wschodnich. W okresie zaborów traktowano ją tam jako symbol patriotyczny. Tak też postrzegali ją zaborcy represjonując tych, którzy ją uprawiali. Z tego powodu zwykle sadzono ją w tajemnicy, pośród ziemniaków, aby nie była widoczna. W ten sposób przetrwała do czasów niepodległości. Wyrazem tradycji patriotycznych związanych z tą fasolą był także zwyczaj przygotowywania z niej przynajmniej jednej potrawy wigilijnej. Patriotyczne znaczenie tej niezwykłej fasoli potwierdzają źródła historyczne. Prof. dr Kazimierz Roupert w artykule „Polska fasola z orzełkiem” z 1923 roku przywołuje pamięć o podobnych odmianach fasoli uprawianej w XIX w. z pobudek patriotycznych w różnych rejonach Polski. „(…) Będąc małym chłopcem natknąłem się na Kujawach na ciekawą rzecz, która mnie ogromnie przejęła: w Plebance, opodal znanej miejscowości kąpielowej – Ciechocinka, pokazał całemu towarzystwu, bawiącemu tam na wycieczce, właściciel p. Stanisław Gębczyński, całą grządkę fasoli i przyciszonym głosem oświadczył: – To jest polski „szablak z orzełkiem”. Dostaliśmy wtedy kilka strąków, tej tycznej fasoli i z nabożnem wzruszeniem rozdłubywaliśmy z bratem strąki, by – ku naszemu wówczas rozczarowaniu – zobaczyć białe ziarna z nieregularnymi plamkami czerwonej barwy w okolicy znaczka, od strony brzusznej ziarna. Była to, jak dziś widzę, odmiana fasoli z „oczkiem”, jak wspomniana amerykańska, jeno nie zółtem, lecz czerwonem. Orzełka kształtu upragnionego, o ile pomnę, wówczas nie dopatrzyliśmy się. Minęło ćwierć wieku, brat mój wywalczył sobie orła legionowego w I brygadzie Piłsudzkiego, a ja – szukałem wciąż fasoli polskiej z orzełkiem. Dr Stanisław Eliasz-Radziszewski pokazał mi pewnego razu ziarnko fasoli polskiej, które otrzymał ongiś od pewnego powstańca z 1863 r. Starym pomarszczonym, pożółkłym okazie rozpoznałem jednak ten sam typ, tzn. białą fasolkę z barwną plamką dookoła znaczka (…). Gdym zaczął wywiady sród krewnych i znajomych, trochę danych zdobyłem. Ciotka moja, Jadwiga Milewska z Rembówka (pod Ciechanowem) zapewniała mnie, że tamtejsza drobna szlachta tradycję polskiej fasoli z orzełkiem przechowywała, a Jerzy Zaleski z Zalesia twierdzi, że tamtejsze włościaństwo fasolę tę zna i uprawia, ale kryło się z nią przed Moskalami, którzy karali za posiadanie ziaren tej fasoli (…)”. O znaczeniu tego oryginalnego symbolu patriotyzmu pisze także prof. Anna Rosner z Uniwersytetu Warszawskiego, której zainteresowania naukowe koncentrują się na historii polskiego parlamentaryzmu oraz dziejach kultury prawnej. W artykule „Prawnoustrojowe symbole Rzeczypospolitej szlacheckiej na ziemiach polskich” (Studia Iuridica XLII, 2003 r.) czytamy: „(…) Jak potrzebna i ważna była ta symbolika i jak ją pielęgnowano, niech świadczy fakt, że po powstaniu styczniowym w wielu regionach dawnych ziem polskich ostentacyjnie hodowano w ogrodach pewien gatunek fasoli tyczkowej, której naturalny wzór (wybarwienie) przypomina orła”. Jako patriotyczna pamiątka „fasola z orzełkiem” przetrwała prawdopodobnie tylko na Sądecczyźnie. Trafiła do tego regionu w 1980 r. za przyczyną dr Zenona Kukiera, emerytowanego lekarza, w którego rodzinie, wywodzącej się ze wschodniej Polski, od zawsze kultywowano tradycję uprawy tego symbolu niepodległej Polski. W efekcie rozpowszechnienia się uprawy tej fasoli przylgnęła do niej w ostatnich latach nowa nazwa „fasola niepodległości”, używana alternatywnie. Fasola ma bardzo trwałe cechy gatunkowe, nie zmienia swojego kształtu i wyglądu i nie krzyżuje się z innymi odmianami. Ponieważ jest to fasola karłowa, łatwo się ją hoduje, nie wymaga uciążliwych zabiegów związanych z osadzaniem tyczek. W roku 2007 podczas ekspedycji naukowej Pracowni Zasobów Genowych Instytutu Warzywnictwa w Skierniewicach, zorganizowanej w rejonie nowosądeckim w celu poszukiwania i zbierania ginących, rodzimych odmian miejscowych roślin warzywnych, została sporządzona dokumentacja tej odmiany fasoli pod numerem 249969 i numerem kolekcyjnym SZEW-1. Dokumentacja obejmująca cechy paszportowe (adres dawcy, lokalizacja miejsca zbioru, sposoby uprawy i użytkowania) i wszystkie zgromadzone informacje dotyczące tego obiektu umieszczone są w komputerowej bazie danych zgodnie z międzynarodowymi standardami obowiązującymi w banku genów. Aby nie dopuścić do zaginięcia tej oryginalnej odmiany fasoli, uznanej za ważną część dziedzictwa kultury rolnej i różnorodności lokalnych odmian roślin uprawnych, Instytut w Skierniewicach zajmujący się ochroną różnorodności biologicznej.

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych 21 września 2010 roku.

Charsznicka kapusta kwaszona powstaje na skutek szatkowania główek kapusty na skrawki o grubości ok. 0,8 mm. Nieodłącznym jej elementem jest kwas kapuściany, w którym kapusta jest zanurzona.

Kapusta kwaszona produkowana jest na terenie całej gminy Charsznica na powierzchni od 2 000 ha do 2 500 ha. Surowcem wykorzystywanym do produkcji charsznickiej kapusty kwaszonej jest kapusta biała głowiasta wyhodowana w gospodarstwach miejscowych rolników, u których jest również kwaszona. Przygotowanie surowca do kwaszenia kapusty, czyli uprawa kapusty białej głowiastej, nie zmieniło się od lat, począwszy od przygotowania rozsady, jej pielęgnacji, a skończywszy na technologii ręcznego zbioru. W latach siedemdziesiątych rozsadę kapusty rolnicy hodowali we własnych gospodarstwach, a jej zbiór przebiegał ręcznie. Zdobyte w latach siedemdziesiątych dwa złote medale na światowej wystawie w Londynie za kapustę kwaszoną również dowodzą sławy, jaką cieszyła się w ówczesnych latach. Proces kwaszenia nie zmienił się od pokoleń, tradycja i doświadczenia przekazywane z ojca na syna gwarantują wspaniałą jakość. Wykorzystywana w procesie kwaszenia sól stanowi jedyny dodatek, przez co proces fermentacji zachodzi w sposób samoczynny i naturalny bez wykorzystania sztucznych ulepszaczy czy konserwantów. W „Informatorze Turystycznym Powiatu Miechowskiego” wydanym w 1972 r., oprócz informacji dotyczących różnych zakładów przemysłowych, zamieszczona jest także wzmianka o kwaszarni kapusty. Brunon Rajca w swej książce „Niedaleko od Miechowa” (s. 42) opowiada: „Charsznica jest wsią. Nie spotkasz nigdzie w kraju lepszych specjalistów od kwaszenia kapusty, którzy próbują – przez Spółdzielnię Ogrodniczą – zdobywać ponoć zagraniczne rynki”.

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych – 28.11.2006 r.

Ogórki kiszone w studni posiadają długoletnią tradycję. Zaraz po zbiorze z pola ogórki trafiały do beczek lub słoików, żeby przedłużyć ich przydatność do spożycia. Beczkę wypełniano ogórkami z dodatkiem chrzanu, kopru, czosnku i soli, zalewano wodą i bardzo szczelnie zamykano. Wypełnioną beczkę zanurzano na początku w całości w stawie, a z czasem beczki zaczęto wpuszczać do studni, przez co ogórki miały stałą temperaturę kiszenia. Kiszone w ten sposób uzyskiwały specyficzny smak i aromat, gdyż studnia, tak samo jak lata temu staw, opóźnia proces kiszenia, co przekłada się na ich jakość i walory smakowe. Duże znaczenie miał też rodzaj ogórka. Ogórek „nie może być wyrośnięty, za duży, bo wtedy jest pusty w środku. Musi mieć miąższ w środku. Zawsze kisiło się gruntowe, jasne ogórki, średniej wielkości. U nas to był zawsze gatunek taki do kiszenia. Jego końcówka powinna być biała. Ogórki ciemne nie nadają się do kiszenia. Dawniej stosowało się Polana. Teraz też są dobre odmiany” (Wywiad etnograficzny przeprowadzony z mieszkańcami Rzuchowa). Dawniej ogórki kiszone sprzedawano na sztuki na słynnym jarmarku w Zakliczynie. Kupcy przybywając na tradycyjny jarmark zawsze jedli ogórki i pili wodę z tych ogórków. W latach późniejszych zaczęto sprzedawać na odpustach, gdzie obok kramów z cukierkami stała beczka z tradycyjnie kiszonymi ogórkami. Obecnie ogórki kiszone w studni nadal przygotowywane są przez gospodynie i podawane m.in. jako dodatek do wędlin, sałatek, obiadu, a także gotują z nich zupę.

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych – 24.06.2013 r.

Historia wytwarzania ogórków konserwowych oparta jest na tradycji kiszenia kapusty i ogórków w drewnianych dębowych beczkach. Na terenach gminy Bolesław popularność ogórki zyskały dzięki kontraktacjom z Centralą Nasiennictwa z Krakowa, która wybrała tę gminę pod uprawy warzyw na nasiona, a także dzięki postępowi, jakim było oprócz kiszenia wprowadzenie nowych metod konserwowania warzyw – marynat octowych.

„Najważniejsza jest tu ziemia, żadna gmina w okolicy takich dobrych nie ma. Myślę, że to stare koryto Wisły zrobiło wiele dobrego. (…) Bo wie pani u nas mówili, że Bolesław to takie „zagłębie ogórkowe”, tyle ludzie tego sadzili ze względu na tą współpracę z Centralą z Krakowa” (Wywiad etnograficzny z mieszkańcami gminy Bolesław). Domową produkcję przetwarzania warzyw metodą pasteryzowania na bazie zalewy octowej zapoczątkował jeden z mieszkańców. Obserwując proces konserwacji ogórków w przetwórniach spożywczych na terenie Polski, opracował recepturę wytwarzania gotowej zalewy na bazie octu, wody, cukru i odpowiednich przypraw, którą zastosował do ogórków. Tak powstały pierwsze ogórki konserwowe na terenie gminy Bolesław. Do dnia dzisiejszego używany jest ten sam przepis na zalewę, jedynie zmieniły się odmiany ogórków uprawianych przez rolników w powiecie. Starsze odmiany Monastyrskie zostały wyparte przez takie odmiany jak np. Bursztyn, Sonata, Oktopus. Sprawdzona tradycyjna receptura wytwarzania nadwiślańskiego ogórka z Kanny nie zmieniła się od ponad 40 lat, a zainteresowanie tym ogórkiem, pomimo rosnącej konkurencji i coraz to większych oczekiwać konsumentów, nie zmniejszyło się zarówno na rynku lokalnym jak i poza nim. Ogórek konserwowy z Kanny wyróżnia się spośród wielu podobnych tym, że do nawożenia stosuje się wyłącznie nawozy organiczne pochodzenia zwierzęcego, a smak i kolor ogórków uzyskuje się w sposób naturalny. „Staramy się nasze ogórki pokazywać na wielu licznych imprezach, wystawach, piknikach czy targach branżowych aby poszerzać krąg odbiorców i smakoszy ogórków” (Wywiad etnograficzny z mieszkańcami gminy Bolesław).

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych – 18.07.2013 r.

Róże są roślinami mało wymagającymi, dlatego mogą być uprawiane w każdych warunkach i na każdym rodzaju ziemi. Uprawiano je w ogródkach, gdyż wzbogacały krajobraz w piękne kolory oraz zapachy, a ponadto ich kwiaty gospodynie mogły wykorzystać przygotowując różnego rodzaju przetwory. Dżem różany wytwarzany jest w rejonie Małopolski od ponad 25 lat, a receptura przekazywana jest coraz to młodszemu pokoleniu. Róża przeznaczona na przetwory „jest różą cukrową, a nie ozdobną, dekoracyjną czy pnącą. Ona jest zbliżona najbardziej do róży polnej, dzikiej, z tym że ma intensywny różowy kolor i bardzo ładnie i przyjemnie pachnie” (Wywiad etnograficzny przeprowadzony z mieszkańcami Ciężkowic). Zbiór kwiatów następuje od maja do końca września, choć najlepszym miesiącem na zbiory jest czerwiec. Zgodnie z tradycją płatki róż musiały zostać zebrane o świcie tuż po rozwinięciu, zanim nie wytrąciły zapachu na słońcu. Należało zdążyć ze zbiorem przed deszczem, ponieważ odbarwiał on nieco płatki, strącał rozwinięte już kwiaty i zmieniał strukturę samego płatka, co utrudniało ucieranie. „Kiedy zbierzemy płatki, to je wkładamy do makutry i ucieramy drewnianą pałką dodając po trochu cukru, w międzyczasie odrobinę kwasku cytrynowego, dosłownie parę kropel. Czym dłużej ucieramy tym dżem jest smaczniejszy, bo nie wyczuwa się w nim cukru” (Wywiad etnograficzny przeprowadzony z mieszkańcami Jastrzębia). Jeśli nie wyczuwa się poszczególnych płatków róż ani cukru, to znaczy, że dżem jest gotowy i można go przełożyć do szklanych słoików lub od razu spożywać. Dżem z płatków róż wykorzystuje się do wszelkiego rodzaju wypieków: ciast, drożdżówek, a w szczególności do pączków przygotowywanych na Tłusty Czwartek. Dżem można też nałożyć na chleb lub zjeść bezpośrednio, choć wtedy jest bardzo słodki.

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych – 24.06.2013 r.

Smażenie konfitury borówkowo-jabłkowej jest tradycją lokalną przekazywaną z pokolenia na pokolenie od lat w regionie Małopolski. Ciężkie czasy powojenne zmuszały do przygotowywania potraw z produktów dostępnych we własnym gospodarstwie. Konfiturę przygotowywano na potrzebny rodziny, w okresie kiedy były dostępne borówki, smażono i w ciągu kilku dni spożywano na bieżąco. Dopiero w latach 70-tych zaczęto wkładać tą konfiturę do słoików i przechowywać przez okres jesienno-zimowy. Tradycja przygotowywania konfitury borówkowo-jabłkowej jest strzeżona przez gospodynie do dnia dzisiejszego. Borówki leśne mieszane są z jabłkami odmiany papierówka, pozyskiwanymi ze starych przydomowych sadów, co daje konfiturze bardzo wykwintny smak. „Jabłka obiera się ze skórki, kroi, wyjmuje gniazda nasienne i rozsmaża – bez cukru. Papierówki szybko się rozsmażają, dlatego po pół godzinie można już dodać borówki. Dalej smażymy. Trwa to od dwóch do trzech dni. Smaży się po dwie godzinny dziennie. Jeśli ktoś niecierpliwy i chce zjeść od razu, to nie musi tak długo smażyć. Jednak dłuższe smażenie pozwala na dłuższe przechowywanie. Po usmażeniu przekłada się do słoików i zakręca” (Wywiad etnograficzny przeprowadzony z mieszkańcami Zakliczyna). Tradycja przygotowywania konfitury borówkowo-jabłkowej jest kultywowana przez lokalne gospodynie i mimo trudności z pozyskiwaniem borówek leśnych nadal wytwarza się ją w małych ilościach, niezmiennie tą samą metodą. Konfitura borówkowo-jabłkowa wykorzystywana jest do naleśników, ciast, deserów, a także jako dodatek do mięs.

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych – 01.10.2013 r.

Na przełomie XIX i XX w. tereny gminy Łącko, gdzie leży wieś Olszana z przysiółkiem Wolica, należały do jednego z największych ośrodków sadowniczych Małopolski. Zasobny w owoce teren zasłynął przetwórstwem owocowym, szczególnie śliwek i jabłek. Miejscowa ludność powszechnie używała śliwek zarówno świeżych, jak i suszonych, do różnych potraw, zarówno codziennych, jak i świątecznych. Z przetworów śliwkowych dominowały powidła, dżemy śliwkowe lub mieszane, konfitury i kompoty. Specyficzny rodzaj kompotu – śliwki w zalewie korzennej, wywodzi się zarówno z tradycji kuchni ludowej Górali i Lachów Sądeckich (na pograniczu których leży Olszana i Wolica), a dawną kuchnią mieszczańską. Do przygotowania śliwek w zalewie korzennej używa się śliwek węgierek z własnego sadu. Każdą z nich, po umyciu i wysuszeniu, nakłuwa się wykałaczką, aby nie popękały podczas parzenia. Przygotowuje się syrop z wody, cukru, goździków, cynamonu, i wedle uznania, z wanilii. Do gotującego syropu wykłada się śliwki i parzy się je pod przykryciem do momentu, aż lekko zmiękną. Następnie śliwki delikatnie układa się w słojach i zalewa wystudzonym syropem. Śliwki w zalewie korzennej uważane były za danie bardzo eleganckie, podawane w uroczyste dni, przy świątecznym obiedzie, w niedzielę, jako poczęstunek dla gości. Jak podkreślają mieszkańcy Wolicy, kompot ten różnił się od zwykłych kompotów śliwkowych, przede wszystkim tym, że posiadał bardzo mocny, korzenny zapach. Dawniej podawano go w miseczkach – wówczas dolewano trochę przegotowanej wody, aby syrop nie był za słodki. Obecnie, śliwki w zalewie korzennej, podawane są również bez syropu jako przystawka m.in. do różnego rodzaju mięs.

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych – 11.10.2017 r.

Zakliczyński sok malinowy tradycyjnie wyrabiany jest od lat. Zasadniczy wpływ na jego smak ma pozyskiwanie malin z małych przydomowych upraw z Doliny Dunajca. Maliny w starych odmianach uprawiane są tradycyjnie od ponad 25 lat, najpierw w przydomowym ogródku było tylko kilka krzaczków, a teraz istnieją małe plantacje. Maliny uprawiane są bez użycia środków chemicznych, jedyny stosowany nawóz to obornik. Maliny zbierane są ręcznie po obeschnięciu rosy w słoneczny dzień, co ma duże znaczenie dla jakości soku i powoduje, że sok zachowuje zapach świeżych malin. Maliny po zebraniu są ręcznie oczyszczane z liści, warstwami wsypywane do słoja i przesypywane cukrem. Słoje stawiane są w ciepłym miejscu przez trzy do czterech dni, do momentu puszczenia soku. Proces ten jest uwolnieniem nie tylko soku, ale też zapachu malin. „Jak się zrobi sok, to zlewa się go do osobnego naczynia. Bierze się pieluchę tetrową, albo ściereczkę lnianą i przeciska się pozostałe z soku maliny. Potem przelewa się do garnka, dodaje się jeszcze cukru, który ma właściwości konserwujące. Jak będzie go za mało, to sok sfermentuje. Następnie zagotowuje się go krótko i gorący przelewa do butelek lub słoików. Nie gotuje się długo – tylko chwilę, aby sok nie stracił smaku ani zapachu i zachował jak najwięcej właściwości” (Wywiad etnograficzny z mieszkańcami Zakliczyna). Gotowy sok jest smaczny i pachnący, o bardzo intensywnie bordowym kolorze. Stosowany jest od lat przy przeziębieniach, a także dodawany jest do herbaty i różnych słodkich deserów.

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych – 01.10.2013 r.