Rozmowa z dr. hab. Mieczysławem Rokoszem, historykiem, wieloletnim wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesorem Akademii Ignatianum, w latach 1994–2024 prezesem Komitetu Kopca Kościuszki.
Czy Włócznia św. Maurycego, znajdująca się w skarbcu Katedry Wawelskiej, to najstarsze zachowane polskie insygnium koronacyjne? Czy towarzyszyła Bolesławowi Chrobremu w czasie koronacji w 1025 roku?
- Nie mamy co prawda dokładnego opisu ceremonii koronacji Chrobrego, jednak jesteśmy przekonani, że włócznia ta, wręczona Bolesławowi Chrobremu przez cesarza Ottona III w czasie pamiętnego zjazdu gnieźnieńskiego w roku 1000 u grobu św. Wojciecha, 25 lat później została przez niego użyta przy koronacji a także była insygnium koronacyjnym Mieszka II i Bolesława Szczodrego (Śmiałego). Jeszcze autor Żywota większego św. Stanisława (Vita maior sancti Stanislai) w połowie XIII wieku wspomina obecność Włóczni św. Maurycego obok berła i korony Bolesława Śmiałego jako symboli władzy królewskiej, krzepiących nadzieję na odrodzenie Królestwa. Gdy jednak po przezwyciężeniu rozbicia dzielnicowego odrodziło się Królestwo Polskie, po Włócznię już nie sięgnięto. Wypadła ona z repertuaru insygnialnego, zachowując charakter czcigodnej pamiątki i quasi-relikwi. Jest to więc przedmiot wpisany w dzieje Polski, ale i Europy, który przetrwał do naszych czasów w skarbcu Katedry Wawelskiej. Dziś możemy go oglądać w Muzeum Katedralnym. Włócznia jest nie tylko pamiątką roku 1000, ale też istotną oznaką władzy pierwszych monarchów Polski.
Jest to zabytek pełen symbolicznych treści.
- Wawelski egzemplarz Włóczni św. Maurycego uważam za kamień węgielny polskiej suwerenności i legitymację obecności Polski w systemie państw łacińskiej Europy – Europy Zachodniej – już od roku tysięcznego. Przypomnijmy, że na zjeździe gnieźnieńskim wykonano decyzję Stolicy Apostolskiej, ustanawiając odrębną prowincję kościelną – metropolię gnieźnieńską ze stolicą arcybiskupią w Gnieźnie i podległymi jej biskupstwami w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu. Metropolia obejmowała cały obszar politycznego władztwa Bolesława. Gnieźnieński gest Ottona – wręczenie Chrobremu Włóczni św. Maurycego, która była kopią ważnego insygnium cesarskiego – oznaczało wyposażenie Bolesława i jego następców w prawo inwestytury względem Kościoła polskiego. Zatem to do króla i jego następców należało prawo stanowienia arcybiskupa-metropolity i podległych mu biskupów. Prawo to odnosiło się również do organizacji kościelnej na terenach zdobytych w przyszłości.
Był to ważny krok do pełnej suwerenności państwowej. Chrobry był monarchą apostolskim, propagatorem wiary chrześcijańskiej (propagator christianitatis) i jej obrońcą (defensor christianitatis). Włócznia, jako relikwiarz zawierający gwóźdź z Krzyża Pańskiego (ale kojarzona też ze św. Longinem i cesarzem Konstantynem), stała się symbolicznym orężem monarchy chrześcijańskiego.
Drugi gnieźnieński gest cesarza Ottona, jakim było uwieńczenie skroni Chrobrego jego własnym diademem, wypada potraktować jako przyzwolenie i zachętę do koronacji królewskiej. Sakra koronacyjna Chrobrego dokonana lege artis odwlekła się o całe ćwierć wieku, wypełnione wojną z następcą cesarza Ottona. Jednak możemy być pewni, że od roku 1000 Chrobry czuł się królem. Wtedy też zaczęło się zakorzeniać w polszczyźnie słowo „król” pochodzące od imienia cesarza Karola Wielkiego. Koronacja Chrobrego jako fakt dziejowy 1025 roku została odkryta przez historyków dopiero w XVIII w. Korona królewska Chrobrego od 1025 roku obok Włóczni stała się symbolem absolutnej suwerenności państwowej na zewnątrz oraz jedności i niepodzielności wewnętrznej. Warto podkreślić, że polskiego króla koronował własny metropolita. Inaczej było np. w Czechach, gdzie króla koronował metropolita moguncki – czyli hierarcha przybyły z zagranicy. Tak więc ustanowienie metropolii gnieźnieńskiej było mocnym atutem suwerenności Królestwa Polskiego.
Zjazd gnieźnieńskim miał międzynarodowe znaczenie, co potwierdzają jego zagraniczne echa, słowa cesarza Ottona III, jakie czytamy w najstarszej polskiej kronice, a także ikonografia ottońska.
Warto odnotować, że Chrobry otrzymał właściwie kopię włóczni św. Maurycego. Oryginał stanowił insygnium władzy Ottonów.
- Tak, Włócznia otrzymana przez Bolesława stanowiła egzemplarz naśladowczy, kopię oryginalnej świętej Włóczni cesarskiej; jednak na zasadzie pars pro toto była traktowana jak oryginał. Ówcześnie, jeśli wykonywano kopię, dołączano do niej fragment oryginału lub dotykano nim egzemplarz naśladowczy – i przez to był on traktowany jak oryginał. Oryginalna Włócznia św. Maurycego znajduje się w skarbcu cesarskim w wiedeńskim Burgu.
Kim był św. Maurycy?
- Według tradycji hagiograficznej Maurycy był dowódcą legionu tebańskiego, a więc pochodzącego z Egiptu. Jednak bardziej prawdopodobne jest, że był dowódcą mniejszego oddziału (kohorty lub manipułu), chrześcijaninem jak wielu jego podkomendnych. Na przełomie III i IV wieku mieli się oni znaleźć w Agaunum w Alpach. Tam odmówili złożenia ofiary bogom pogańskim, za co ponieśli śmierć męczeńską. Dziś starożytne Agaunum to St. Maurice w Szwajcarii. Król Burgundii Zygmunt ufundował tam opactwo, które było centrum kultu św. Maurycego i jego towarzyszy. Kult ten rozszerzał się stąd na całą wczesnośredniowieczną Europę, a cesarski dom Ottonów przyjął Maurycego za swego patrona i patrona Świętego Cesarstwa Rzymskiego
Czy Bolesław, przyjmując włócznię św. Maurycego, Pańskim zdaniem rozumiał jej głęboką wymowę symboliczną?
- Kult św. Maurycego w Europie czasu Ottonów był żywy. W kalendarzu liturgicznym św. Maurycy wraz z towarzyszami był wspominany 22 września – również w Kościele polskim. Chrobry mógł słyszeć o świętym od Radzima Gaudentego – brata św. Wojciecha, który na szlaku komunikacyjnym prowadzącym przez Alpy z Rzymu do Gniezna musiał przechodzić przez opactwo w Agaunum.
Św. Bruno z Kwerfurtu w liście, który pisał w Gnieźnie do króla niemieckiego Henryka II, popierającym politykę Bolesława Chrobrego, wspomina „waszego i naszego Maurycego”. Jest to aluzja do oryginalnej Włóczni św. Maurycego i jej polskiego egzemplarza. Mamy też inne dowody kultu św. Maurycego w Polsce wczesnopiastowskiej. Cesarz wręczył Chrobremu Włócznię chrześcijańskiego męczennika – stanowiącą też relikwiarz gwoździa Męki Pańskiej – za „chorągiew zwycięstwa” (pro vexillo triumphali), palladium chrześcijańskiego władcy nad pogaństwem. Bolesław Chrobry wiedział, co otrzymał i co dzierży.
Ponoć wawelska włócznia św. Maurycego była badana przez niemieckich okupantów w czasie II wojny światowej. Czy wiadomo, czego szukali Niemcy?
- Rzeczywiście arcybiskup metropolita Adam Stefan Sapieha wypożyczył Włócznię Niemcom za potwierdzeniem odbioru. Niemcy zabrali zabytek do Norymbergi, dokąd wcześniej z Wiednia przewieźli cały skarbiec Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Pewnie chcieli porównać kopię z oryginałem. Nie wiemy jednak, na czym polegały te badania, nie są znane ich wyniki. Najważniejsze, że Włócznię zwrócili. Dokumentacja jej wypożyczenia znajduje się w archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej.
Czy włócznia jako symbol zapisała się w jakiś sposób w późniejszej historii Polski?
- W wielkim skrócie, w XIV wieku, na prośbę cesarza Karola IV, ustanowiono Święto Włóczni i Gwoździa Męki Pańskiej – wyznaczonym dniem był piątek po oktawie Zmartwychwstania Pańskiego. Pewnie od tego czasu Włócznia była demonstrowana przy ołtarzu w Katedrze Wawelskiej jako pamiątka historyczna i relikwia. Marcin Kromer w XVI wieku poświadcza żywotność tej tradycji. W XVII wieku Piotr Hiacynt Pruszcz w swym przewodniku po Krakowie wspomina Włócznię jako godną widzenia w Skarbcu Katedry.
Sam pamiętam, że ks. Kazimierz Figlewicz – proboszcz wawelski – niósł Włócznię w procesji św. Stanisława na Skałkę w milenijnym 1966 roku. Włócznia ta powracała też na ołtarz Katedry Wawelskiej podczas mszy za Ojczyznę 3 maja i 11 listopada w okresie „Solidarności” i w stanie wojennym. Pamiętam również, jak po ogłoszeniu wyników konklawe w 1978 roku – papieżem wybrano kardynała Karola Wojtyłę – na południowym dziedzińcu wawelskim odprawiona została msza święta dziękczynna. Na polowy ołtarz, ustawiony na tle romańskiego muru Wieży Wikaryjskiej, wyniesiono wszystkie najdrogocenniejsze przedmioty ze Skarbca Katedry. Wśród nich znalazła się oczywiście Włócznia św. Maurycego. Później, jako symbol polskiej państwowości chrześcijańskiej, była obecna na ołtarzu św. Stanisława w Katedrze, gdy Ojciec Święty Jan Paweł II odprawiał tam msze św. w czasie swych kolejnych pielgrzymek do Ojczyzny.
Opowiada Pan o Włóczni św. Maurycego z wielkim szacunkiem i przejęciem.
- Przed wielu laty zajmowałem się tą szczególną pamiątką fundamentalnych wydarzeń roku 1000 i roku 1025. Miałem kiedyś honor dotknąć Włóczni. Dziś niektórzy historycy młodej generacji zastanawiają się, czy aby na pewno jest ona pamiątką roku 1000. Wiem od rzeczoznawców, że wyniki badań metalurgicznych nic tu nie wniosą. Na koniec więc zacytowałbym Stańczyka z Wesela Wyspiańskiego: biczem własne smagać ciało, plwać na zbrodnie, lżyć złej woli, ale Świętości nie szargać, bo trza, żeby święte były, ale Świętości nie szargać.
Jestem pełen podziwu dla inicjatorów małopolskich obchodów tysiąclecia koronacji Bolesława Chrobrego. Przygotowuje się do tych obchodów również Wielkopolska, bo to równie ważne święto, jak tysiąclecie Chrztu Polski, które obchodziliśmy w 1966 roku. Takie rocznice są bardzo istotne dla Narodu i Państwa; trzeba je obchodzić godnie i rozgłośnie. Powinny w nie być zaangażowane najwyższe władze państwowe i kościelne.
Czy tysiąclecie koronacji jest dla Pana okazją do wspomnień z roku 1966? Miał pan wtedy 24 lata. Tamte obchody ujawniły pewien fenomen – okazało się, że znaczna część polskiego społeczeństwa nie jest zainfekowana komunizmem; chce obchodzić tysiąclecie Chrztu Polski.
- Obchody w 1966 roku przebiegały dwutorowo. Władze PRL szukając legitymizacji, obchodziły „Tysiąclecie Państwa Polskiego”. Było w tym sporo groteski, np. milicja miała przypominać wojów piastowskich. My świętowaliśmy Sacrum Poloniae Millennium.
Kończyłem wtedy studia historyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zorganizowaliśmy ogólnopolski milenijny zjazd studentów historii i radziliśmy nad rolą Małopolski w dziejach Państwa Polskiego. Ponieważ wspomniałem wtedy 6 sierpnia 1914 roku i wymarsz Kadrówki z Oleandrów do Królestwa, Dziekan Wydziału Filozoficzno-Historycznego, śp. profesor Józef Wolski – jak mi powiedział – wypił za mnie „dwa kufle piwa” (a był abstynentem) w Komitecie Uczelnianym PZPR…
Kardynał Karol Wojtyła, wyjeżdżając na obchody do Gniezna, polecił, by 15 kwietnia (bo na ten dzień w 966 roku wypadła Wielkanoc, kiedy prawdopodobnie Mieszko przyjął chrzest) odezwał się Dzwon Zygmunt. I dzwon huczał nad Krakowem, dłużej niż zwykle.