Rozmowa z dr. hab. Wojciechem Drelicharzem, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, historykiem, autorem i współautorem kilkudziesięciu herbów, flag i innych symboli samorządowych (w tym Herbu Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa) oraz kościelnych
Jest Pan ekspertem w zakresie źródłoznawstwa, historiografii średniowiecznej. Czy z punktu widzenia historyka o takiej specjalizacji dzieła literackie opisujące Polskę pierwszych Piastów są interesujące? Mam na myśli choćby serię Antoniego Gołubiewa o Bolesławie Chrobrym.
- Gołubiew chciał pokazać początki Polski jako państwa, które wybija się na obecność w Europie poprzez fakt, że staje się chrześcijańskie. Jego dzieło jest monumentalne, jednak wymaga od czytelnika pewnego przygotowania z uwagi na język zastosowany przez autora. Silnie archaizowany, nieco sztucznie – dziś może nieco zniechęcać do czytania. Z całą pewnością jest to książka dla czytelnika wyrobionego, raczej dorosłego.
Dzieło Gołubiewa powstawało stopniowo, przez wiele lat – od 1947 do 1974 roku. Ten okres obejmuje różne fazy, jeśli chodzi o realia polityczne w Polsce, w tym momenty zdecydowanego zaostrzenia represji wobec Kościoła katolickiego.
- Tak, ale czy to się komuś podoba czy nie, Polska jest państwem silnie zakorzenionym w chrześcijaństwie i zawdzięczamy ten fakt pierwszym Piastom. Właśnie to ukazuje w swoich książkach Gołubiew.
Można powiedzieć, że Chrobry zaprowadził w Polsce chrześcijaństwo, choć oczywiście jako pierwszy władca ochrzcił się jego ojciec Mieszko I. Jednak to dopiero jego syn, Bolesław, upowszechnił tę religię. Dzięki niemu Polska stała się równoprawnym członkiem Europy, a od 1025 roku była królestwem. Oczywiście w późniejszych latach różne wydarzenia powodowały, że Polska nie miała króla, że była podzielona, następnie w ogóle wymazana z mapy, w XX wieku pod okupacją niemiecką i pod panowaniem Sowietów. Nikt jednak nie był w stanie wymazać z naszej historii tego, że Polska w pewnym momencie – właśnie za sprawą Chrobrego – stała się państwem suwerennym – i o tę suwerenność wciąż się biła.
Literackie ujęcie tych wydarzeń ukazuje nam Gołubiew, choć podobną próbę podjął także Karol Bunsch – pisarz również związany z Krakowem, autor cyklu Powieści piastowskie. Ci dwaj twórcy wydawali swoje książki w podobnym czasie. To ciekawe, że obydwaj – w określonym momencie historycznym, w jakim znalazła się Polska w połowie XX wieku – poczuli potrzebę, by wracać do początków polskiej państwowości.
- Książki Bunscha w odróżnieniu od Gołubiewa są pisane bardziej współczesnym językiem, za to z wykorzystaniem wiedzy historycznej. Na pewno wydarzenia powojenne miały wpływ na to, o czym pisał Bunsch. Z wykształcenia prawnik – przed wojną w Krakowie prowadził kancelarię, był człowiekiem silnie oczytanym, o dużej kulturze historycznej.
Gołubiew związał się ze środowiskami katolickimi, po wojnie żył w biedzie i imał się różnych zajęć, nie tylko pisarskich. Obydwaj pisarze spoczywają na tym samym cmentarzu Salwatorskim w Krakowie, w sąsiednich sektorach.
- Bunsch i Gołubiew mieli nieco inne poglądy polityczne. Na biografię Bunscha w jakiś sposób rzutuje fakt, że jego podpis znalazł się pod listem Związku Literatów Polskich w sprawie tzw. procesu krakowskiego z 1953 roku.
Był to pokazowy proces czterech księży i trzech osób świeckich oskarżonych o szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych. ZLP potępił księży.
- Pod listem podpisało się wielu luminarzy polskiej kultury – część osób zrobiła to świadomie, część nie. Wydaje się, że nazwisko Bunscha pojawiło się bez jego wiedzy – ta hipoteza wymagałaby jednak badań.
Wracając jednak do porównania między Gołubiewem i Bunschem – pierwszy pisał o samych początkach polskiej państwowości. Nawet tytuły jego książek o tym mówią: Puszcza, Szło nowe, Złe dni, Rozdroża, Wnuk. Zatem pokazywał swoim rodakom zupełnie nieznaną, inną Polskę niż ta, w której żyli.
Bunsch natomiast chciał zaprezentować dłuższy odcinek polskiej historii, budowę państwa polskiego, które okrzepło na trwałe dopiero po kilku stuleciach. Jego cykl Powieści piastowskie zaczyna się od Mieszka I – opowiada o nim Dzikowy skarb, a kończy na ostatnich latach rządów Władysława Łokietka, który odnowił Królestwo Polskie po okresie tzw. rozbicia dzielnicowego – powieścią Przełom.
I u Gołubiewa, i u Bunscha pojawia się oczywiście wątek związków Polaków z Europą. Obydwaj autorzy zwracają uwagę na to, że Otton III i Bolesław Chrobry znaleźli wspólny język, mieli podobne koncepcje polityczne. Dzięki współpracy tych dwóch władców doszło do nadzwyczajnego wydarzenia, jakim był zjazd gnieźnieński. Uczynił on z Polski państwo suwerenne, równe innym krajom europejskim.
Co istotne, Bunsch zaczytywał się ewidentnie w dziełach Władysława Semkowicza, wybitnego historyka Uniwersytetu Jagiellońskiego i jego uczniów. Mam zaszczyt kierować katedrą – dziś pracownią – w której profesor Semkowicz działał przez wiele lat, aż do aresztowania przez Niemców w ramach Sonderaktion Krakau w listopadzie 1939 r.
Kim był prof. Władysław Semkowicz?
- Pochodził ze Lwowa. Przybył do Krakowa w 1916 roku, po czym objął Katedrę Nauk Pomocniczych Historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wykładał w Krakowie przez cały okres międzywojenny. Zainicjował badania nad polskością Śląska, co sprawiło, że był szczególnie znienawidzony przez Niemców. Po wybuchu wojny został uwięziony w Sachsenhausen. Przeżył obóz, jednak władze komunistyczne, kierując się interesami politycznymi, oskarżyły go perfidnie o kolaborację z Niemcami. To zapewne przyczyniło się do przedwczesnej śmierci Profesora na początku 1949 roku.
Władysław Semkowicz był wybitnym uczonym. W 1925 roku wydał pracę Geograficzne podstawy Polski Chrobrego. Opublikował także Akta unii Polski z Litwą 1396–1791. Angażował się w przedsięwzięcia naukowe i polityczne w obronie polskości południowych Kresów. Był pomysłodawcą reedycji źródeł narracyjnych dotyczących Polski, czyli nowej serii Monumenta Poloniae Historica. Stworzył polską szkołę badań genealogicznych nad rodami rycerskimi. Stosował w tych badaniach m.in. nowatorskie rozwiązanie, jakim było kryterium imionowe, zakładające, że w średniowieczu poszczególne rody miały typowe dla siebie imiona – podobnie jak dla dynastii Piastów typowe były imiona Mieszko, Bolesław, Kazimierz. Semkowicz napisał monografię rycerskiego rodu Awdańców, którzy pojawiają się na stronach kolejnych tomów Powieści piastowskich napisanych przez Karola Bunscha. W pierwszych książkach z cyklu piastowskiego Bunsch niewątpliwie korzystał z tego, co wyniósł z lektury prac Semkowicza.
Centrum życia Gołubiewa, Bunscha i Semkowicza był niewątpliwie Kraków. Pan Profesor jest współautorem Herbu Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa w wersji, która została ustanowiona przez Radę Miejską w 2002 roku. Herb jest zwieńczony nieznaną dziś koroną Chrobrego, a może tylko jej wyobrażeniem?
- Nad herbem znajduje się tzw. Korona Chrobrowa, użyta dopiero przez Władysława Łokietka w 1320 roku i stosowana aż do rozbiorów. Jako ostatni koronował się nią Stanisław August Poniatowski i to ikonografią z jego czasów posiłkowaliśmy się w pracach nad herbem. Niestety w 1795 roku korona została zrabowana przez Prusaków, a w 1809 na polecenie króla Prus zniszczona wraz z innymi polskimi regaliami. Złoto pozyskane z tej korony posłużyło w 1811 r. do wybicia złotych monet pruskich.
Smutny koniec bezcennego dla Polaków zabytku.
- Korona przez wieki była związana z Krakowem. Chcieliśmy wraz ze współautorami nowej wersji jego herbu – prof. Zenonem Piechem, moim kolegą z Instytutu Historii UJ, oraz prof. Barbarą Widłak, wybitną artystą – plastykiem z Akademii Sztuk Pięknych – aby wszystkie elementy herbu były zgodne stylowo. Jednocześnie zależało nam na tym, by ukazać faktycznie koronę używaną do koronacji przez polskich królów. Chodziło o to, by ten zabytek – zniszczony, jak wspomniałem, na początku XIX wieku – utrwalił się w świadomości wizualnej zarówno mieszkańców Krakowa, jak i turystów; tak aby Kraków, miejsce królewskich koronacji, nieodłącznie kojarzył się z historyczną polską koroną. Pragnęliśmy, aby przynajmniej w takiej formie korona koronacyjna naszych królów, funkcjonująca przez wieki w patriotycznej tradycji jako królewskie insygnium Bolesława Chrobrego, zaistniała ponownie.